Z tego co pamiętam u mnie w domu nazywano dziadka „starym komuchem”. Kiedy żyła mama, dziadek co jakiś czas przychodził do nas. Zwykle przynosił dla mnie i Wojtka, mojego starszego brata, czekoladę. Kiedyś skomentował pojawienie się przed naszym blokiem kolejnego ogrodzenia, parafrazuję z pamięci: „Macie tu jak w więzieniu”.
Pomimo swoich silnie antyklerykalnych poglądów wiosną 2005 r. przyszedł na mój chrzest. Chrzcił mnie Jerzy Bryła. Przystąpić do chrztu zdecydowałem się sam – zmanipulowany przez moją babcię Marię Vetulani, katoliczkę, która mnie wychowywała, i katechetkę-zakonnicę, chyba Anitę, pracującą w Szkole Podstawowe nr 31 w Krakowie – by w maju móc tak jak cała klasa przystąpić do komunii. Jako kilku- czy kilkunastoletni chłopiec siedziałem dziadkowi na kolanach podczas bierzmowania Wojtka, chyba w kościele przy ul. Anny, w ostatnim rzędzie.
Jako młody chłopak, kilkunastoletni, a potem na studiach odwiedzałem dziadka w Zakładzie Immunologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego przy ulicy Czystej w Krakowie. Dziadek o różne rzeczy mnie wtedy pytał. Był ciekawy tego, co się dzieje w moim życiu. Na koniec spotkania zwykle dawał mi stówkę lub dwie. Gabinet dziadka był niewielki, stało w nim biurko – jak pamiętam zawsze zawalone papierami – i fotel biurowy, a także półka, na której był między innymi obrazek z podobizną dziadka namalowany przez Adama Macedońskiego, z dedykacją, dany z okazji urodzin.
Latem 2015 r. pojechaliśmy razem z dziadkiem (ja prowadziłem) do Raciborowic, na tamtejszy cmentarz parafialny, gdzie znajduje się rodzinny grobowiec Ptaków. Od 2017 r. odwiedzałem dziadka i jego żonę, Marię Ptak, a potem także ich szczeniaczka w ich mieszkaniu na Olszy. Czas spędzaliśmy na rozmowach przy herbacie i ciastkach, które dziadek bardzo lubił. Wieczorem w tle zwykle leciały „Fakty” TVN, które na bieżąco komentowaliśmy dyskutując o polityce.
Wieczorne „Fakty” oglądali też moi dziadkowie Jerzy i Maria Vetulani przy Placu Inwalidów, z którymi dziadek Ptak się lubił: z dziadkiem Jurkiem od 2007 r. regularnie spotykali się na zebraniach Wydziału V Nauk Medycznych Polskiej Akademii Nauk, do którego obaj należeli.
Jesienią lub zimą 2018 r. w Collegium Nowodworskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego (UJ) przeprowadziliśmy z Arusiem Siwko, moim przyjacielem z MISH-u i studiów historycznych, rozmowę z dziadkiem, której przebieg zarejestrował na filmie Maciej Zborek z Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Podczas tej rozmowy dowiedziałem się o antykapitalistycznych przekonaniach dziadka.
Dziadek był skonfliktowany z frakcją solidarnościowo-klerykalną na UJ, m.in. z Andrzejem Szczeklikiem. W 2010 r. Teresa Bętkowska napisała, że „prof. Ptak zdecydowanie protestował przeciw temu, aby o wyborze rektora mieli decydować przysłowiowa sprzątaczka czy nawet studenci” (tekst ukazał się ponad dwadzieścia lat po opisywanych wydarzeniach). W rozmowie z Andrzejem Kobosem w 2009 r. dziadek stwierdził, że nie miał kontaktów z UB i SB, choć moja babcia, Alicja Szczepańska-Ptak w rozmowie ze mną twierdziła, że miał znajomego esbeka.
Dziadek czytywał „Tygodnik NIE”, „Przegląd”, „Angorę”, „Zdanie”. Zabierał głos w różnych sprawach na łamach prasy. W wywiadzie udzielonym Tomkowi Borejzie, opublikowanym w „Przeglądzie” w styczniu 2018 r. skrytykował ruch antyszczepionkowy.
W styczniu 2023 r. napisałem o dziadku, że „charakter miał trudny, a wręcz okropny co wynikało niewątpliwie z jego traumatycznych przejść w życiu, szczególnie w młodości”. Tę ocenę oparłem m.in. na relacjach mojej babci Alicji Szczepańskiej-Ptak, która nieraz opowiadała mi o przemocowych zachowaniach ze strony dziadka, których doświadczyła kiedy jeszcze byli małżeństwem. W latach 70. dziadek miał babci założyć postępowanie dyscyplinarne przed Okręgową Radą Adwokacką, gdy Alicja wypłaciła znajdujące się na jego koncie pieniądze i dała je swojej córce, a mojej późniejszej mamie, Zuzie. Nie miałem okazji, by porozmawiać na te tematy z dziadkiem.
Podobno dziadek miał, tak jak ja, spory problem z wyrażaniem miłości. Gdy chorująca na chłoniaka moja matka leżąc w szpitalu w ciężkim stanie poprosiła go: „Tato, powiedz mi, że mnie kochasz”, miał odpowiedzieć tak jakby od niechcenia: „No kocham cię, kocham…”. Tak słyszałem od mojej babci Ali. Od niej słyszałem też, że Wojciech Ptak (ojciec dziadka) w młodości go katował, a dziadek miał babci powiedzieć, że jedyne co poczuł po jego śmierci w 1945 r. to ulga.
Ta ulga, jeśli była, to chwilowa, bo rodzina – to znaczy dziadek, jego siostra Wanda i ich matka, a moja prababcia – Maria (z domu Krawczyk) – znaleźli się w trudnej sytuacji materialnej i poznali, co to głód. W 1963 r., kiedy moja babcia zaszła w ciążę, dziadek chciał ją, po raz drugi, przymusić do aborcji. Mifepriston nie był jeszcze wtedy zsyntetyzowany i nie służył (tak jak dziś, w połączeniu z mizoprostolem) jako metoda przerywania ciąży. Robiono tak zwaną „skrobankę”. Dziadek Włodek podobno z oszczędności stosował jako metodę antykoncepcji stosunek przerywany, a później chciał, aby babcia poddała się zabiegowi, którego się bała. To obrazuje, jaką rysę na jego mentalności pozostawił młodzieńczy epizod biedy – wolał oszczędzać na prezerwatywach niż skutecznie zabezpieczyć się przed spłodzeniem potomstwa. Rozumiem niechęć do powoływania nowego życia, ale nie zmuszanie żony do aborcji. Maria Ptak miała przekonać swojego syna, że pomoże w wychowaniu jego dziecka.
Na poniższych ilustracjach widać Włodzimierza Ptaka, na drugiej i piątej razem z siostrą Wandą Ptak. Źródło: spuścizna Włodzimierza Ptaka przekazana do Archiwum Nauki PAN i PAU w Krakowie, Wikimedia Commons.